W listopadzie padło hasło "Pojechałabym gdzieś na wakacje". Ale jak? W zimie? No w sumie można, ale raczej bardziej na południe. W ruch poszedł Skyscanner.com, który odkrył swoje znakomite funkcje. Oprócz standardowego wyszukiwania lotów w najtańszych opcjach umożliwia on bowiem dowolne konfiguracje typu: najtaniej w określonym miesiącu, dodaj lotniska w pobliżu oraz moja ulubiona opcja dla niezdecydowanych - miejsce docelowe: WSZĘDZIE :) Tym sposobem wypadło na 4-dniowy wyjazd na Lanzarote pod koniec stycznia 2018.
Wieczorny spacer po Puerto del Carmen ukazał kolejne uroki Lanzarote. W okolicy portu, na zastygłej lawie leniwie wypoczywają koty, a miejscowa ludność i turyści nie przejmują się bliskością wulkanu oraz problemami świata, spędzając czas na grze w kule oraz delektując się lokalnymi specjałami w urokliwych tawernach.
Lanzarote nazywana jest „wyspą wulkanów”, a jej powierzchnia w większości utworzona przez lawę wulkaniczną. Kilka jaskiń jest udostępnione jako atrakcje turystyczne.
César Manrique - hiszpański malarz, rzeźbiarz, architekt, ekolog. Jego działania miały wpływ na obecny, tradycyjny wygląd wyspy. Mieszkał w domu, którego parter został umieszczony w naturalnych skalnych jamach powstałych po erupcji wulkanu. Obecnie działa tam fundacja jego imienia.
Na koniec wyprawy udaliśmy się bocznym szlakiem w kierunku Playa de Papagayo. Aby tam dotrzeć trzeba pokonać górskie serpentyny i dojechać żwirową drogą. Niezbędny jest samochód, którego wypożyczenie na 4 dni okazało się całkiem niedrogą inwestycją. Wrażenia, wspomnienia i wspaniałe widoki dodatkowo rekompensują wszystko.


































