O zachwycie Portugalią i miłością do Lizbony słyszałem wiele razy. Nie wiedziałem tylko, co jest tego fenomenem, bo traktowałem te rejony jako kolejne typowo południowe atrakcje dla turystów i plażowiczów. Przeglądając blogi i relacje z wypraw zacząłem rozumieć, w czym rzecz. Na miejscu wszystko jeszcze przerosło nasze oczekiwania :)
Pomimo swojej popularności i wielkości stolica Portugalii wcale nie wydaje się być miastem drogim i przeznaczonym dla bogatych turystów szukających ekskluzywnych hoteli. Wręcz przeciwnie. Niewiele tu eleganckich i odrestaurowanych miejsc, a więcej monumentalnych kamienic wyłożonych kolorowymi kafelkami, na których tle suszy się pranie. Wszystko to miesza się ze street artem, wspaniałymi widokami i luźną atmosferą.
Poszukując wrażeń na Alfamie proponuję kierować się w stronę tarasów widokowych oznaczonych jako "Miradouro". Spacer pod górkę wydaje się być w tym przypadku czystą przyjemnością ;)
Schodząc w dół, spontanicznie trafiliśmy do wspaniałego miejsca Jardim da Cerca da Graça. To ogrody położone poniżej klasztoru, kościoła i tarasu widokowego o tej samej nazwie. Turystów jak na lekarstwo, a mandarynki można jeść prosto z drzewa w otoczeniu licznego graffiti. Wybornie!
Planując miejsca warte odwiedzenia nie nastawiałem się na moje ulubione industrialne klimaty. Tym bardziej zostałem pozytywnie zaskoczony, gdy dowiedziałem się o LX Factory, znajdującym się w sąsiedztwie słynnego mostu 25 Kwietnia. Tereny po byłych przędzalniach i zamkniętych fabrykach zostały wypełnione kawiarniami, galeriami i alternatywnymi przedsięwzięciami. Artystom pozwolono ozdobić industrialną przestrzeń, a lokalnym przedsiębiorcom sprzedawać unikatowe produkty na niedzielnym targowisku.
Portugalska kuchnia to już zupełnie inny temat. Szukając lokalnych (i nie tylko) przysmaków koniecznie musicie zajść do TimeOut Market. Nie możecie też wyjechać z Lizbony bez spróbowania sardynek z puszki w przepysznej oliwie. Są nawet knajpki, gdzie konserwy rybne zajmują główne miejsce w menu. Tu mogę polecić wieczorną wizytę w Sol e Pesca przy kultowej "różowej" ulicy. Koniecznie spróbujcie też lokalnych win i likieru wiśniowego Ginjinha :)
Lizbona poza sezonem okazała się strzałem w dziesiątkę. Dopisała pogoda i towarzysze podróży. O tej porze roku unikniecie tłumów turystów, a umiarkowane temperatury pozwalają na przyjemniejsze zwiedzanie.
Osobiście nie jestem zwolennikiem powrotów do miejsc, które już odwiedziłem. Lizbona mnie jednak zniewoliła i zostałem jej "kochankiem". Muszę koniecznie wrócić na uliczki Alfamy i wieczorne odkrywanie zakamarków LX Factory. Nie wspominając już o miejscach, gdzie nawet nie zdążyliśmy jeszcze dotrzeć. LIZBONA - I'LL BE BACK!
















































