7 listopada 2021

Street art po gruzińsku

Zwiedzając Tbilisi nie trudno było trafić na kolorowe prace dodające uroku starym kamienicom. Ciężko nawet wymienić konkretne lokalizacje na starym mieście, które można uznać za szczególnie ciekawe pod tym względem. Niemal na każdej ulicy zatrzymywaliśmy się będąc pod wrażeniem gruzińskiego street artu.









Trudno nie zauważyć i przejść obojętnie obok prac artysty ukrywającego się pod pseudonimem @goshaart. Jego charakterystyczne grafiki pokrywają często szafy transformatorowe, skrzynki energetyczne i zaniedbane powierzchnie. Głównymi bohaterami prac są czarne koty i postać Obcego. Nie brakuje również ukrytych gruzińskich elementów i symboli.









Wiele miejsc na starym mieście jest obecnie w trakcie renowacji, a płoty ogradzające place budowy również stały się "płótnem" dla prac Goshy.






Przejście pod mostem Baratashivili jest kolejnym miejscem, gdzie pozwolono artystom ubarwić szarą przestrzeń. 






Stąd kierujemy się w stronę tzw. Suchego Mostu z popularnym targiem staroci i rękodzieła. Przechodzimy na drugą stronę rzeki, a głównym celem naszej street artowej wycieczki jest kompleks Fabrika. Zanim jednak tam trafimy, co krok zatrzymujemy się na klimatycznych ulicach Tbilisi. 








Fabrika to postindustrialne budynki radzieckiej szwalni zaadoptowane na hostel, kluby i restauracje. Najbardziej hipsterski punkt na mapie stolicy Gruzji. Niemal cały obiekt i okoliczne zabudowania pokryte są graffiti. My trafiliśmy tu w godzinach popołudniowych, aby złapać jeszcze trochę światła w obiektywach. Jednak prawdopodobnie dopiero wieczorem budzi się tu prawdziwe życie. Trzeba to będzie sprawdzić przy kolejnej okazji ;) 










Jeśli jesteście zainteresowani prywatną wycieczką szlakiem street artu po stolicy Gruzji to możecie skorzystać z oferty @goshaart. Może i nam uda się poznać go osobiście przy okazji następnej wizyty w Tbilisi :)

1 listopada 2021

Tbilisi - Perła Kaukazu

Podróż do Gruzji marzyła mi się od dawna. Dziewicze tereny, zróżnicowane krajobrazy i równie urozmaicone atrakcje. Do tego wyśmienite jedzenie, wino i życzliwi ludzie. Czego chcieć więcej? Planując wyprawę nie sposób było pominąć stolicy kraju Tbilisi. Malowniczo położone największe miasto Gruzji pełne kolorów i kontrastów z historycznymi budowlami u boku nowoczesnej architektury. Świetna baza wypadowa w kierunku najciekawszych atrakcji w tej części kraju. Im więcej czytałem informacji o "Perle Kaukazu" jak nazywane jest Tbilisi, tym bardziej chciałem je zobaczyć osobiście. 

Szukając optymalnej bazy noclegowej staraliśmy się znaleźć lokalizację, skąd moglibyśmy szybko i sprawnie dotrzeć do interesujących nas miejsc. Wybór padł na Citadel Narikala Hotel położony na wzgórzu pod zabytkową twierdzą. Jedyne wątpliwości budziło strome podejście ;)  Po dotarciu na miejsce nie mieliśmy jednak wątpliwości, że trafiliśmy w przysłowiową dziesiątkę. Tak oto Tbilisi zaprezentowało się nam wieczorem na powitanie :)


Hotel znajduje się kilka minut od tętniącego życiem placu Meidan. W okolicy bez problemu znaleźć można większość potrzebnych punktów usługowych - biura wycieczkowe, kantory, sklepy, restauracje itp. Jedną z ciekawszych atrakcji jest jednak podziemny bazar Meidan. W starych ceglanych tunelach można zaopatrzyć się w tradycyjne gruzińskie wina, przetwory, przyprawy i wyroby rzemieślnicze. Nawet jeśli nic nie zamierzacie kupić, to z pewnością jest to miejsce warte odwiedzenia :) 




Błądzenie bocznymi uliczkami miast leży chyba w mojej naturze i szczerze mówiąc pozostawia prawdopodobnie najlepsze wspomnienia. Bez wątpienia jednym z takich urokliwych miejsc w Tbilisi jest ulica Betlemi. Tu na szczególną uwagę zasługują kolorowe okolice "Gallery 27", a wieczorem relaks na tarasie "Art-Cafe HOME".









Po Betlemi baterie w naszych aparatach już ledwo żyją, a my wchodzimy na ulicę Lado Asatiani. I zaczyna się kolejna przygoda :)  Klimatyczne podwórka i ruiny kontrastują z odrestaurowanymi kamienicami. 





Uliczki starego Tbilisi skradły nasze serca. Przechodziliśmy po tych okolicach kilkakrotnie za każdym razem odnajdując nowe miejsca i kadry. 









Eksplorując stare miasto trafiliśmy na kawiarnię Linville. To prawdopodobnie jeden z najbardziej abstrakcyjnych i oryginalnych lokali w jakich mogłem się zrelaksować i zregenerować siły. Już samo wejście na piętro po mocno pochyłych schodach robi wrażenie. Na górze czekają pomieszczenia wyklejone kolorowymi tapetami, a każdy element wystroju ma swój oryginalny charakter. Wydaje się, że niewiele z nich jest ze sobą spójnych, a jednak całość tworzy niepowtarzalny klimat. Spieszcie się odwiedzić Linville, bo odnoszę wrażenie, że sam budynek może w tym miejscu długo nie postać. W Polsce na drzwiach prawdopodobnie byłaby przybita tabliczka "Zakaz wstępu! Grozi zawaleniem", a za rogiem czekał buldożer ;) 







Krytyczny stan techniczny budynków prawdopodobnie nie robi na mieszkańcach Tbilisi większego wrażenia. W wielu miejscach trafiliśmy na zamieszkałe kamienice, które w magiczny sposób opierają się ostatecznej destrukcji. Fenomenalnie prezentują się na ich tle metalowe konstrukcje kręconych schodów. Wydaje się, że to wszystko utrzymują wszechobecne pnącza winorośli i linki z wywieszonym praniem. Oryginalnych kadrów z pewnością tutaj nie brakuje :)










Jeden z symboli stolicy Gruzji - Most Pokoju - jest łącznikiem pomiędzy startym miastem, a nowocześnie zagospodarowanym parkiem Rike. Tu, po drugiej stronie rzeki, znajduje się dolna stacja kolejki linowej na wzgórze Narikala. Tuż obok można skorzystać z oferty lotu balonem wyposażonym w panoramiczny taras widokowy. Kawałek dalej nie sposób ominąć futurystyczne budowle-tuby. W tle nowoczesny pałac prezydencki kontrastuje z ruinami pobliskich kamienic. 










Kolejne atrakcje czekają na nas w okolicach zabytkowych łaźni siarkowych w dzielnicy Abanotubani. Z oferty samych łaźni nie mieliśmy odwagi skorzystać, ale oryginalnego uroku nie można im odmówić :) To samo można powiedzieć o kolorowych zabudowaniach z charakterystycznymi ażurowymi balkonami. Trudno też nie uwiecznić na zdjęciach barwnej mozaiki na elewacji pobliskiego meczetu. Stąd warto zrobić krótki spacer kanionem prowadzącym w stronę wodospadu.







My zapamiętamy te okolice także z innego powodu. W restauracjach Usakhelouri oraz Suli zjedliśmy znakomite gruzińskie specjały i zasmakowaliśmy najlepszego lokalnego wina. W celach degustacji i zakupu tego trunku z czystym sumieniem polecić możemy natomiast piwnicę Wine Therapy.



Pomimo kilku intensywnie spędzonych dni w samym Tbilisi nie daliśmy rady zobaczyć prawdopodobnie połowy z tego co planowaliśmy. Wciąż czekają na nas kolejne wzgórza z niezapomnianymi widokami, socrealistyczne budowle z epoki Związku Radzieckiego, okoliczne jeziora i parki. Nie wspominając oczywiście o nieodwiedzonych jeszcze ukrytych zakątkach. Trzeba to będzie szybko nadrobić :)