9 stycznia 2021

O fotografii podróżniczej... i nie tylko. Część 1 - Sprzęt

Już od dłuższego czasu przymierzałem się, aby napisać kilka słów na temat fotografii podróżniczej. Nadszedł chyba dobry moment, bo materiałów na kolejne posty z wycieczek jak na lekarstwo. Wszyscy pewnie czekamy na poprawę sytuacji i możliwość swobodnego podróżowania. Tymczasem zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że zawarte poniżej informacje pomogą wam lepiej przygotować się do wypraw i poprawić jakość pamiątkowych zdjęć.

Temat fotografii postanowiłem podzielić na dwie części - doboru odpowiedniego sprzętu oraz obróbki gotowego materiału. W to wszystko wplotę pewnie kilka swoich sugestii dotyczących samego robienia zdjęć, ale na ten temat znajdziecie mnóstwo bardziej profesjonalnych poradników i książek. 

Przez lata miałem styczność z wieloma aparatami fotograficznymi - od kompaktów do profesjonalnych lustrzanek. Od czasu kiedy zacząłem więcej podróżować, szukam najlepszego i najbardziej optymalnego rozwiązania. Problem jest oczywisty - uzyskać jak najlepsze efekty w różnych warunkach przy jak najmniejszych i komfortowych gabarytach sprzętu. Nie każdy przecież ma ochotę nosić ciężki plecak albo torbę wypełnioną obiektywami, trzymając w ręku statyw, a na szyi sporą lustrzankę. Nie każdy będzie też chciał taki bagaż zabierać na pokład samolotu, co dodatkowo zwiększy prawdopodobnie koszty samej podróży. Musimy dostosować sprzęt fotograficzny do naszych możliwości oraz do warunków i efektów jakie chcemy uzyskać. 

Na nasze potrzeby aparaty cyfrowe możemy podzielić na kilka kategorii - lustrzanki (+ bezlusterkowce z wymienną optyką), kompakty (+ hybrydy) oraz... smartfony. Każde z nich będą miały swoje wady i zalety. Pierwszymi uzyskamy prawdopodobnie najlepsze rezultaty i dają najwięcej możliwości, ale oczywiście są najdroższe i zajmują najwięcej miejsca. Natomiast smartfona każdy ma dziś prawdopodobnie przy sobie i już dawno przestał on pełnić wyłącznie funkcję telefonu. Ograniczenia jego aparatu są jednak oczywiste i nie każdemu będzie odpowiadała ergonomia użytkowania. O tym jednak trochę później, bo technika idzie szybko do przodu ;)

Posiadając smartfona i lustrzankę zacząłem rozglądać się za dobrej klasy aparatem kompaktowym. Co mnie ograniczało w komfortowym robieniu zdjęć w podróży? W przypadku lustrzanki to nie tylko waga i gabaryty. Zwiedzając, przemieszczamy się z miejsca na miejsce. Raz jesteśmy na zewnątrz, a za moment wchodzimy do ciemnych pomieszczeń. Chwilę po zrobieniu panoramy znajdujemy jakiś detal. Chciałoby się dopasować ustawienia, obiektyw itd., ale nie ma na to czasu. No to może założyć jakiś uniwersalny obiektyw? Według mnie nie ma takiego. Tzw. obiektywy kitowe dają dla mnie "nijakie" zdjęcia oraz są mało praktyczne. Te z większym zakresem zoom będą z kolei zbyt "ciemne" i nieporęczne. Smartfona zawsze traktowałem tylko jako backup i ewentualnie do selfie ;)  A więc może jakiś kompakt? Określiłem sobie kryteria, jakie powinien spełniać uniwersalny aparat dla podróżnika:
- mieści się w kieszeni,
- posiada uniwersalny i jasny obiektyw; szeroki kąt + zoom min. 4-5x
- posiada większą matrycę dającą lepsze rezultaty w zakresie głębi ostrości i jakości zdjęć,
- uchylny wyświetlacz ułatwiający robienie zdjęć z różnej perspektywy.

Wybór padł na Canon G7X. Spora jak na mały aparat 1-calowa matryca gwarantuje dobrą jakość. Obiektyw z zakresem 24-100mm przy światłosile f/1.8-2.8 wydawał się być optymalnym rozwiązaniem. Do tego wyboru przekonało mnie jeszcze kilka innych istotnych dla mnie elementów. Manualny pierścień na obiektywie usprawniający ustawienia, dotykowy wyświetlacz ułatwiający pracę oraz ...pokrętło korekty ekspozycji. I tutaj muszę wspomnieć kilka słów o moim sposobie fotografowania podczas wycieczek. Około 95% zdjęć robię w trybie półautomatycznym Av (priorytet przysłony) właśnie ze względu na oszczędność czasu. Oznacza to, że właściwie jedynymi parametrami, o których sam decyduję przed wciśnięciem migawki są wartość przysłony, ogniskowa i punkt ostrości. Dlaczego akurat tryb Av, a nie pełna automatyka? Dobór przysłony zależy od warunków jakie panują i/lub głębi ostrości jaką chcemy uzyskać. Generalnie można przyjąć, że im jest ciemniej, tym niższą wartość f należy ustawić (odradzam skrajne zakresy, bo wiąże się to często z utratą jakości). Dodatkowo w trybie Av mogę szybko skorygować za pomocą pokrętła czy zdjęcie ma być jaśniejsze czy ciemniejsze. I tyle. Resztę pozostawiam automatyce aparatu i ewentualnie jeśli efekt końcowy nie jest zadowalający, to próbuję innego sposobu. Zazwyczaj jednak to wystarcza, aby zrobić poprawne zdjęcie do amatorskich zastosowań ;)

Selfie z aparatu? Z uchylnym wyświetlaczem Canon G7X to nie problem ;)

Kółko korekty ekspozycji. Według mnie bardzo przydatna funkcja.

Po kilku latach efektywnego użytkowania Canona G7X przyłapałem się na tym, że brakuje mi jeszcze większego zakresu zoom, a przede wszystkim efektu, jaki daje obraz z większej ogniskowej. Nie jestem zwolennikiem cyfrowego zoomowania i wycinania małego fragmentu zdjęcia, a sam kadr uważam za jeden z najważniejszych aspektów dobrej fotografii. Dlatego kilka razy wraz z kompaktem zabrałem ze sobą lustrzankę z założonym obiektywem 55-250. Oczywiście nie oznacza to, że mój poczciwy Canon 70D leży większość czasu w szafie, a obiektywy się kurzą. Ten zestaw zabieram wszędzie tam, gdzie świadomie użyję np. obiektywu ultraszerokokątnego lub gdzie przyda się właśnie dłuższy zoom.

Ogniskowa 10mm świetnie sprawdza się m.in. w fotografii architektury.

Przy większych ogniskowych (tutaj 200mm) uzyskujemy magiczny efekt rozmycia tła. 

Jakiś czas temu ponownie zacząłem przeczesywać artykuły i oferty zaawansowanych aparatów kompaktowych. Tym razem na prośbę koleżanki, która również poszukiwała aparatu do podobnych zastosowań. Ciężko znaleźć idealny model, bo fizyki nie przeskoczymy i jeśli obiektyw ma mieć większy zakres i być jasny to będzie po prostu duży. Cena też oczywiście odgrywała rolę. Z reguły trzeba pójść na jakiś kompromis. Podczas tych poszukiwań zacząłem uważniej przyglądać się aparatom hybrydowym. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię pokrótce, że są to zaawansowane aparaty ze stałym obiektywem (zazwyczaj o większym zakresie ogniskowych). Kompaktami bym już ich nie nazwał, bo w kieszeni raczej się nie mieszczą, ale stanowią oczywiście mniejsze obciążenie niż lustrzanki. I tu trafiłem na okazję - Sony RX10. Aparat, którego konstrukcja ma już 7 lat, ale posiada jeden z najlepszych obiektywów w swojej klasie - Zeiss 24-200 f2.8. Czytając opis i recenzje byłem tak podekscytowany, że zamiast skupić się na szukaniu aparatu dla koleżanki sam wrzuciłem Sony do koszyka :)))

Foto-rodzina w komplecie :)

RX10 czeka na swój chrzest bojowy. Po pierwszych testach nie mogę powiedzieć, żebym był w nim zakochany od pierwszego zdjęcia. Irytuje mnie dostęp do niektórych opcji i sposób działania, ale to prawdopodobnie przez przyzwyczajenie do ergonomii Canona. Musimy się po prostu lepiej poznać :) Sam obiektyw jest wręcz idealny, a zakres 24-200 uważam za najbardziej uniwersalny.

Zimowa aura i biały śnieg szczególnie wymuszają zwrócenie uwagi na poprawne naświetlenie ujęcia.
Pomaga w tym dodatnia korekta ekspozycji.

Obiecałem jeszcze kilka słów na temat smartfonów i ich aparatów. Patrząc na dynamiczny rozwój technologii w tym segmencie mogę bez wątpienia powiedzieć, że rynek amatorskiej fotografii zostanie wyparty właśnie przez te urządzenia. Coraz częściej w konkurencyjnych cenach oferowane są smartfony z kilkoma obiektywami wspartymi matrycami coraz lepszej jakości. Nie można zapomnieć o zalecie bezpośredniego dostępu do internetu i serwisów społecznościowych, gdzie "jednym kliknięciem" możemy pochwalić się efektami. Część użytkowników wciąż pozostanie jednak wierna większej matrycy, optycznemu zoomowi oraz ergonomii pełnoprawnych aparatów. Dostrzec tu można jednak jeszcze jeden aspekt - aparaty w smartfonach robią coraz "ładniejsze" zdjęcia nie tylko dlatego, że mają coraz lepsze parametry, ale dlatego, że lepiej obrabiają pliki .jpg  ...ale to już temat na kolejną część mojego małego poradnika :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz