9 lutego 2019

Północne szlaki Fuerteventury


Kolejna przygoda za nami :)  Zgodnie z obietnicą wróciliśmy zimową porą na Wyspy Kanaryjskie. Po zapoznaniu się z wstępnymi informacjami o wyluzowanym, surferskim klimacie i kozach wypasających się dziko na wzgórzach, nasz wybór padł na Fuerteventurę, a konkretnie na północną część wyspy. Podobno na południu są ładniejsze plaże - dla nas oznacza to tylko więcej leniwych turystów, więc po wylądowaniu skierowaliśmy się w przeciwną stronę do naszej bazy w Corralejo.



Pierwsze wrażenia pozytywne. Starsza część miasta wypełniona jest knajpkami, barami i sklepikami. Nie odczuwa się jednak komercyjnego przepychu i można tu znaleźć wiele miejsc z tradycyjnym charakterem. W pobliżu zlokalizowany jest port, z którego organizowane są rejsy m.in. na pobliskie wyspy Lobos i Lanzarote. Na obrzeżach miasta znajduje się jedna z głównych atrakcji wyspy, czyli Parque Natural de Corralejo. "Must-see" dla amatorów spacerów po wydmach w pełnym słońcu, ale faktycznie uroku samemu miejscu nie można odmówić. Raj dla miłośników sportów wodnych, rozległe plaże i biały piasek naniesiony przez wiatr prosto z Sahary.



Mniej znane i popularne jest natomiast miejsce o tajemniczej nazwie Popcorn Beach. Kilka kilometrów utwardzoną drogą po północnym wybrzeżu i trafiamy na magiczną plażę, gdzie zamiast po piasku chodzimy po kamykach uformowanych przez ocean na kształt prażonej kukurydzy. 







Jadąc w kierunku zachodniego wybrzeża docieramy do miasteczka El Cotillo. Znów możemy cieszyć się miejscem, gdzie rzadko docierają autokary wypchane turystami. Mała miejscowość z tradycjami rybackimi otoczona jest równie urokliwymi plażami.









Kierując się w stronę Betancurii trafiliśmy na kolejne odludne i magiczne miejsce. Na wzgórzu w pobliżu La Oliva dwa zabytkowe i zrekonstruowane wiatraki sprawiają wrażenie wież warownych pilnujących miasta. 




Drogi w kierunku Parque Rural de Betancuria, prowadzące krętymi i wąskimi serpentynami, mogą już same w sobie stanowić nie lada przygodę z emocjami ;) Wynagradzają to piękne widoki i kilka wyznaczonych miejsc postojowych w najbardziej atrakcyjnych punktach. Na tarasie widokowym Mirador del Risco de las Peñas czeka na nas jeszcze dodatkowa atrakcja. Dzikie górskie wiewiórki tak oswoiły się z turystami, że chętnie wskakują na kolana zajadając wszelkie podane smakołyki. Trochę mniej ufne są wielkie czarne ptaki, ale chyba podpatrzyły od wiewiórek jak zgarnąć dla siebie niezły kąsek :)





Betancuria jest miejscem, które z pewnością warto zwiedzić. Pierwsza stolica wyspy położona jest wysoko w górach. Spacerując szlakiem prowadzącym zabytkowymi uliczkami, można trafić na klimatyczne zakątki, kafejki i restauracje. 










Wydawać by się mogło, że wszystkie wyspy archipelagu mają podobny charakter. Uformowane przez wulkany nie są tak łatwe do zagospodarowania i dla niektórych mogą nie być po prostu atrakcyjne. Klimat Fuerteventury można określić jako surowy, ale absolutnie nie traktowałbym tego słowa negatywnie. Krajobraz jest bardziej pustynny nawet w porównaniu do mało skomercjalizowanego Lanzarote. Do zobaczenia jest jednak wiele wspaniałych miejsc, gdzie nie będziemy musieli przeciskać się przez tłum turystów. A dzikie kozy? Trafiliśmy na nie dopiero ostatniego dnia podróży, więc "legendy" o nich traktowałbym trochę jako przerysowane ;)

Na koniec kilka miejscówek, które szczerze polecamy w Corralejo. Baza i noclegi w Bristol Sunset Beach. Śniadania w H2O Juice Bar & Vegan Cafè, a pyszne jedzenie i drinki w Cantante Cafè, skąd rozciąga się taki wieczorny widok :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz